60/2018


Dostaliśmy zgłoszenie dotyczące jednej z posesji w Boguszówce. Zarzuty wobec właścicieli były następujące: pies słaniający się na nogach, fatalne warunki dla psa.
Pojechaliśmy żeby to sprawdzić i ku naszemu zaskoczeniu zastaliśmy… Zupełnie odwrotną sytuację.

Dla pewności sprawdziliśmy adres, czy na pewno dobrze trafiliśmy? Może coś się nie zgadza? Otóż na miejscu zastaliśmy bardzo ładne, zadbane podwórko, a na nim jeszcze ładniejszą suczkę, 11-letnią Sarę.

Sara jest zadbanym psiakiem, bardzo energicznym i bardzo pozytywnym. Pies nie wykazuje agresji ani wobec właścicieli ani wobec obcych, strachu również nie wykazuje, nie odstępuje właścicieli na krok.
Doszły nas słuchy, że pies często błąka się po wsi bo nikt o niego nie dba. Właścicielka wytłumaczyła, że psina jest do niej tak przywiązana, że potrafi wyskoczyć za płot i pobiec za nią na pobliski targ, ale zapewniła, że jest pilnowana.

Dodatkowo, psina ma stały dostęp do wody i karmy. Właściciel pokazał nam ogromny worek przywieziony parę dni temu, jeszcze nieotwarty. Wizualnie po psie widać, że nie jest głodzony.

Co do warunków – zarzutem była stara komórka na podwórku, podobno pies przebywa tam całe dnie.
Właściciele wytłumaczyli, że psina nigdy nie była uwiązana, nie posiada nawet budy, bo często śpi w przedpokoju, w komórce lub ma także do dyspozycji kotłownię gdy jest zimno oraz stodołę gdzie znajdują się gęsi, kury i króliki (nawet króliki są przykrywane kocem na zimę). Komórka do dyspozycji psa była zagracona, więc poprosiliśmy, aby została wysprzątana. Posesja jest do dyspozycji psiaka, tak samo jak któreś z pomieszczeń – ma do wyboru, gdzie w danym momencie chce przebywać. Psina ma aktualne szczepienia przeciwko wściekliźnie.

Gdy tylko właścicielce wytłumaczyliśmy, że jesteśmy tu na czyjeś zgłoszenie… popłakała się. Właścicielami są starsi ludzie, którzy mają serdecznie dosyć sytuacji jaka dzieje się we wsi. Odpowiedzieli, że regularnie jedna z sąsiadek robi im na złość i wiele przykrości, a teraz postanowiła zająć się ich psem. Mówi, że Sara to nie pies – to przyjaciółka. Mówiąc to płacze, bo nie wyobraża sobie sytuacji żeby psu było u nich źle. Nie nam oceniać po której stronie leży prawda – na pewno podczas kontroli nie wykazaliśmy, aby psinie działa się krzywda.

Niestety, ze względu na panujący mróz telefony dziewczyn zawiodły, udało się zrobić tylko dwa zdjęcia. Spokojnie, na dniach pojawimy się tam z powrotem by to nadrobić i umieścimy stosowną dokumentację fotograficzną.