Dostaliśmy przed południem telefon od pani Diany z prośbą o pomoc. Do jednej z kazimierskich restauracji przybłąkał się przed południem kot. W fatalnym stanie, wyglądający jak milion nieszczęść. Gdy tylko przybyłyśmy na miejsce, wszystko się potwierdziło.
Zastaliśmy kota w opłakanym stanie leżącego pod jednym ze stołów. Z daleka było widać koci katar, zarobaczenie, smutny pyszczek i wycieńczenie. Kot bez problemu dał włożyć się do transportera, nie stawiał oporu, nie miał siły. Od razu udaliśmy się do lecznicy przy ul. Norwida w Puławach.
Przy pierwszym dotyku dało się wyczuć, że mimo puszystego futra kot waży o wiele za mało. Waga tylko to potwierdziła, kot waży 2.85 kg, kiedy to dorosły osobnik powinien ważyć 5-6 kilo. Kota można objąć za kręgosłup jedną dłonią, ma bardzo wystające kości miednicy i żebra. Sierść była miejscami tak skołtuniona, że ciężko było określić płeć. Tego dowiemy się później, jest to w tej chwili najmniej ważne przy jego ogólnym stanie. Kot był cały brudny, na sierści widać było gołym okiem drobne robaki. Uszy także nie wyglądają za dobrze… Nic w jego przypadku nie wygląda dobrze :'(
Nie wiemy ile czasu błąkał się tej biedak, nie wiemy co w życiu przeszedł, ale wiemy, że są jeszcze ludzie o dobrym sercu, którym nie jest obojętny los zwierząt. Bardzo dziękujemy Paniom za zgłoszenie.
Jednocześnie pragniemy wyrazić ubolewanie w stronę gminy Kazimierz Dolny. To już TRZECI kot z tej gminy. Cieszymy się, że miasto jest przyjazne turystom, szkoda, że nie zwierzętom. Dotychczasowi pacjenci kosztują nas naprawdę dużo, ale przecież nie możemy zignorować zwierzęcia w potrzebie. Każda gmina ma środki przeznaczone na pomoc bezdomnym kotom. Liczymy, że tym razem gmina pomoże nam przynajmniej w poszukiwaniu domu dla tego biedaka. Jak tak dalej pójdzie nie będzie nas stać na dalszą pomoc. Sytuacja tego pacjenta przedstawia się tak samo jak w przypadku Feli, która na szczęście już ma dom. Kot z poza terenu miasta Puławy nie może zostać umieszczony w schronisku, bo nie obejmuje tego umowa. Już teraz szukamy domu tymczasowego lub stałego. Nie wiemy co dokładnie dolega kotu ani ile potrwa jego pobyt w lecznicy, ale wiemy, że wiecznie przebywać tam nie będzie. Nie może, a nas po prostu nie stać.
Gdy tylko dowiemy się czegoś więcej o jego stanie zdrowia, wieku, płci – dowiecie się o tym od razu. Na razie prosimy o trzymanie kciuków.
Kot cierpi na niewydolność nerek. Jest mocno wychudzony, ma bardzo silną anemię. Nie reaguje prawie na nic. Leży bezwładnie, jednak jego leczenie dopiero się rozpoczyna, więc miejmy nadzieję, że jego stan ulegnie poprawie.
Nastał ten dzień. Możemy spać spokojnie. Spytacie dlaczego? A to dlatego, że GARFIELD WRACA DO DOMU! ❤❤❤
Od początku, Garfield został znaleziony w fatalnym stanie w ogródku Baru Rybka w Kazimierzu Dolnym. Ledwo kontaktował, ważył tyle co nic, bardzo obawialiśmy się czy w ogóle przeżyje… Kot w trybie natychmiastowym trafił do lecznicy przy ul. Norwida w Puławach. Tam grono weterynarzy zajęło się nim najlepiej jak tylko mogli. To było wyzwanie. Próby nerkowe były bardzo złe, stwierdzono niewydolność nerek, do tego świerzb, koci katar i FIV. Garfield ważył 2.85 kg czyli dobre 3-4 kg za mało… Do tego nie miał większości zębów. Nikt nie dawał pewności, że wyjdzie z tego cało. Ogłaszaliśmy Garfielda wszędzie gdzie się dało, na każdej większej grupie w Polsce, na każdym forum, po prostu wszędzie. Posty z jego udziałem udostępniono ponad 600 razy zasięgi sięgały nawet kilkunastu tysięcy! W tym miejscu pragniemy podziękować Wam z całego serca za miłe słowa, aktywność na stronie i liczne udostępnienia. Nie sądziliśmy, że tak wyglądający kot może mieć właściciela… Nawet weterynarze byli w szoku, a sam kot był w takim stanie, że ciężko było określić jego płeć, a nawet wiek.
Po paru dniach bardzo intensywnych poszukiwań pojawiło się światełko w tunelu. Garfield zaczął dochodzić do siebie, zaczął podnosić głowę na widok człowieka, potem wędrować po klatce w której przebywa w lecznicy, później zaczął wręcz garnąć się na ręce i ciężko było Wam to pokazać bo nagrywanie filmu z kotem w ramionach nie należy do najłatwiejszych 😂
Wczoraj otrzymaliśmy wiadomość od młodego człowieka, pana Jana, że kot prawdopodobnie należy do niego. I nie wabi się Garfield, a Rudy. Ponadto nie ma 8 lat tylko 16! W najbliższym możliwym czasie umówiliśmy się z nim w lecznicy i zobaczyliśmy coś niesamowitego. Otwieramy klatkę… Garfield na widok pana nagle się ożywia i dosłownie wchodzi mu na ramiona. Kot który dosłownie dwa dni wcześniej ledwo kontaktował, nagle zrobił się w pełni aktywnym kocurem, na jego pochmurnym do tej pory pyszczku pojawił się wyraz nadziei. Pan Jan także nie krył radości. Byliśmy niesamowicie wzruszeni ich widokiem.
Okazało się, że Garfield zaginął parę dni temu. Był kotem wychodzącym, gdyż właściciel nie wiedział że choruje na FIV. Właściciel leczył go już dużo wcześniej, w trakcie leczenia kociak wyszedł i już nie wrócił. Pan Jan szukał go parę dni aż w końcu ktoś trafił na nasz post w jednej z puławskich grup i poinformował właściciela o tym, że Garfield po pierwsze żyje, a po drugie jest w dobrych rękach, czyli pod naszą opieką.
Wspólnie postanowiliśmy, że Garfield przechodzi „w ręce” właściciela, jednakże tym samym nabywa status KOTA NIEWYCHODZĄCEGO. Nie będzie już nigdy ryzykował życiem, zdrowiem, nie tylko jego, ale także innych kotów wychodzących, które mogłyby się zarazić. Pan Jan zobowiązał się pokryć resztę leczenia, teraz to jego nazwisko widnieje w rubryce „właściciel”. Jak tylko kocur wróci do formy, pan Jan zabierze go do domu, w którym reszta domowników bardzo za nim tęskni. Mimo tego, że Garfield „nie jest już nasz” będziemy informować Was o jego losach. Trzymajcie mocno kciuki by leczenie przyniosło efekty jak najszybciej i ten cudowny rudzielec mógł z powrotem wylegiwać się w łóżku ze swoim Panem.